Pałys Joanna
Joanna Pałys ur. w 1981 roku w Świdnicy. W latach 2003–2008 studiowała na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Praca dyplomowa z malarstwa, zrealizowana pod kierunkiem prof. Stanisława Kortyki oraz z projektowania malarstwa w architekturze i urbanistyce pod kierunkiem prof. Wojciecha Kaniowskiego, została wyróżniona nagrodą Najlepszy Dyplom 2008 wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Aneks z grafiki uzyskała w Katedrze Grafiki Warsztatowej – w pracowni prof. Przemysława Tyszkiewicza.
Aktualnie podróżuje między miastem Dżajpur w Indiach a Wrocławiem. Jak trudno zmierzyć spojrzeniem i ogarnąć, czy choćby obejść pieszo wielki przemysłowy obiekt, nie napotykając na przeszkody i nie docierając do granic swych percepcyjnych możliwości, tak trudno sprostać opisowi odczuć, które nieuchronnie wywołuje monochromatyczne malarstwo Joanny Pałys. Oddaje ono fascynację skalą istniejących naprawdę, ogromnych budynków. Ich przestrzeń inspiruje do działania, do zagospodarowania, a jednocześnie jest nietykalna, ponieważ jej ogarnięcie wymaga wielkich środków. Można ją tylko podziwiać. Domyślać się jej dawnej mocy. Nic dziwnego, że artystka dla wyrażenia swoich odczuć maluje na wielkich płaszczyznach płócien, kartonu czy murów. Na tych wielkich formatach jej modele i tak się nie mieszczą. Wydaje się, że właśnie kompozycja tych realistycznych pejzaży była dla artystki wyzwaniem. Najwymowniej przemawiają właśnie te prace, na których można rozpoznać fragmenty fascynujących artystkę konstrukcji. Sugerują one ogrom istniejący poza jakimkolwiek formatem, poza skalą zmysłów. I właśnie to przekroczenie fizjologicznych możliwości ludzkich receptorów tak łatwo identyfikuje się z zachwytem. Można wziąć wdech i postarać się wchłonąć ten ogrom w siebie, naiwnie licząc na to, że podzieli się z nami swą potęgą. Prace Joanny Pałys, na których artystka umieszcza cały obiekt po środku płótna, tracą na sile oddziaływania, właśnie dlatego, że dają fałszywą możliwość ich pełnego, natychmiastowego pojęcia. Widać zamknięte konturem tonacje barw po środku płótna i można czuć ich ciężar – rozumieć, że to są wizerunki obiektu przemysłowego, ale stworzona przez artystkę możliwość, by ogarnąć sugerowany obiekt jednym spojrzeniem i przez to nasycić to trudne do wyrażenia odczucie, jakie towarzyszy nam, kiedy mijamy prototyp w realu, odejmuje realności temu, co widoczne na obrazie. Na drodze pomiędzy obiektem i widzem nie ma przecież żadnych barier. Jak to możliwe, że nic nie przesłania obrazu całości? Wydaje się, że walory formalne są tu najważniejsze, że artystka zatapia w pustce te przemysłowe, „skończone” twierdze po to, by widz mógł rozkoszować się ich estetycznym wymiarem – ostrością krawędzi, harmonią bryły, utkaną z koloru atmosferą nieosiągalności. Te budowle są niczym widma: wyrastają przed nami z mgły, i nie mamy pewności czy dotarliśmy na koniec świata, czy tylko śnimy.
Katarzyna Poźniak